Właśnie dziś wróciłam z niezwykłej wyprawy rowerowej do Rzymu. Jechaliśmy z Polski przez Słowację, Węgry, Austrię do Włoch. Była to świetna przygoda, choć momentami bardzo ciężka i wyczerpująca. Jednak warto było choćby dla tych wspaniałych widoków oraz przesympatycnych ludzi, których miałam okazję poznać :). Dzięki tej wyprawie uwierzyłam w to , że na świecie jest więcej ludzi dobrych niż złych, którzy chętnie pomagają, dzielą się swoim doświadczeniem
i uśmiechem.
Rzym to niezwylke ciekawe i bogate w antyczne zabytki miasto. Jego monumentalność zachwyca i zapiera dech w piersiach. Cieszmy się zatem, że ta kolebka antycznej kultury przetrwałą do czasów dzisiejszych i że poprzez zwiedzanie Starego Miasta można poczuć się, jakby cofnęło się w czasie.
Zatem nie była to tylko zwykła podróż rowerem, ale wehikułem czasu :)
Rzym zdobyty!!! Jupiiiiiiii.....!!!!!!!!!!
Widzieliśmy Papieża Franciszka :)
Watykan
Muzeum w Watykanie
Fontanna Trevi
Panteon
W trakcie podróży mieliśmy kilka razy problem z noclegiem. Jednego dnia, kiedy zapadał już zmrok i byliśmy bardzo, ale to bardzo zmęczeni, a nogi odmawiały posłuszeństwa, troje fantastycznych Austriaków pomogło nam znaleźć nocleg. Mało tego, podwieźli nas i nasze rowery do hotelu za co byliśmy im bardzo wdzięczni! Hotel okazał się klimatycznym folkowym domkiem, bardzo pięknym i zadbanym. Dla nas bardzo ważne było to, że znajdował się tam kominek, dzięki któremu mogliśy wysuszyć mokre ubrania. W ramach podziękowania dostali ode mnie kartki :)
Kartki podarowaliśmy także parze Austriaków na campingu, którzy przyszli do nas z ciasteczkami, Pytali, skąd jesteśmy, dokąd jedziemy... Naszą uwagę zwrócił ich ciekawie pomalowany camper. Opowiedzieli nam historię związaną z tym pojazdem: Któregoś roku na granicy słowacko-czeskiej skradziono im campera ze wszystkimi dokumentami i , o ile dobrze pamiętam, pieniędzmi. Policja nie znalazła ich pojazdu. Dlatego, kolejnego campera, jakiego kupili, pomalowali we wzory niczym z obrazów Picassa. Okazało się, że Ci ludzie znali się na sztuce. Ja nazwałam ich FANAMI PICASSA. Zaskoczyli mnie swoją otwartością i zaciekawili historią campera. Nie mogłam nie podarować im kartki ;).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz